Nigdy nie ukrywałam jak bardzo
uwielbiam Cobena, znam go już od tylu lat, że stał się stałym elementem mojego
życia. Wybaczałam mu każdą słabszą książkę, każdy tak bardzo kpiący z
czytelnika zwrot akcji, wybaczałam, gdy wykorzystywał moją naiwność i krzywdził
bohaterów, którym kibicowałam. Dziś też jestem zmuszona mu wybaczyć. Wybaczyć
to, że napisał tak rewelacyjną, nieprzewidywalną i wbijającą w fotel powieść i
zmusił mnie do uśmiechu nad własną niedomyślnością podczas czytania
zakończenia.
Maya Stern, zawodowy żołnierz w
stanie spoczynku w tragiczny dzień zostaje wdową i samotną matką. Mąż Mai pada
ofiarą napadu rabunkowego i ginie w równie straszny sposób jak przed laty jej
starsza siostra. Osamotniona Maya chcąc zwiększyć kontrolę nad bezpieczeństwem
swojej dwuletniej córki montuje w mieszkaniu ukrytą kamerę. Na jednym z nagrań
niespodziewanie dostrzega bawiącego się z dziewczynką mężczyznę. Zszokowana
rozpoznaje w nim swojego nieżyjącego już męża.
„Już mnie nie oszukasz” to
powieść stworzona z wielką dbałością o szczegóły, a intryga jest skonstruowana tak
misternie, że czytelnik zupełnie nie jest w stanie przewidzieć zakończenia,
kiedy jednak poznaje już rozwiązanie przypomina sobie wszystkie wskazówki,
które powinny go na nie naprowadzić. Coben jest absolutnym mistrzem tworzenia
fabuł, łączenia pozornie niezwiązanych wątków i wkładania bohaterom w usta
słów, które mogą naprowadzić nas na rozwikłanie zagadki jednocześnie odwodząc
od rzeczywistego kresu. Ten błysk widać szczególnie w jego dawnych książkach.
Autorowi wielokrotnie udawało się zwieść mnie, wyśmiać moje hipotezy i uderzyć
finałem, po którym nie mogłam przez długi czas wyjść z wrażenia. Tak było w
przypadku „W głębi lasu”, „Błękitnej krwi”, „Zaginionej”, ale też w przypadku
powieści „Tylko jedno spojrzenie”. Pamiętam, że zakończenie tej właśnie książki
wstrząsnęło mną szczególnie mocno i to właśnie ona przyszła mi na myśl podczas
lektury najnowszego dzieła Cobena. „Już mnie nie oszukasz” to powieść mocna, bezlitosna
i nieprzewidywalna – tak, powtarzam się – nieprzewidywalna! Chciałabym napisać
tak wiele, bo tak wiele myśli kotłuje się w mojej głowie, ale zwyczajnie boję
się, że ujawnię zbyt dużo. To byłaby ogromna strata, bo po tą książkę sięgnąć
powinien każdy miłośnik sensacji, detektywistycznych historii i kryminałów.
Fabuła „Już mnie nie oszukasz”
oparta została na bardzo bieżących problemach społeczeństwa, związanych z
prywatnością, bezpieczeństwem w sieci, ujawnianiem tajnych danych i dokumentów
i roli demaskatorów, terminu popularnego w Stanach Zjednoczonych. Pogłębiająca
się nieufność doprowadza do paranoicznej chęci obserwacji najbliższych i osób
potencjalnie im zagrażających. Jedna z bohaterek stwierdza wprost: Uważam, że
powinniśmy nagrywać wszystko, co możemy. Tylko to, zdaniem wielu osób może zapewnić
poczucie bezpieczeństwa i gwarancję lepszego traktowania przez innych ludzi.
Bardzo zniszczyliśmy dany nam świat. Wprowadziliśmy do niego
zło, zbrodnię i nienawiść. Nie zmieni tego fałszywe poczucie kontroli, jaką
daje informacja. Cel nie uświęca środków. Czy można cieszyć się z efektów
wywołanych szantażem? Czy rzeczywiście takie efekty mają jakieś znaczenie?
Świetna książka, jedna z najlepszych
w dorobku Cobena. Warto po nią sięgnąć, lecz ostrzegam, że przyda się kilka
wolnych godzin, bo bardzo wciąga. Liczę na kolejne tak dobre powieści i proszę:
Harlanie, oszukaj mnie jeszcze niejeden raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz