Choć może trudno w to uwierzyć
mimo mojego ogromnego zamiłowania do opowieści sensacyjnych i detektywistycznych
dotychczas nie czytałam jeszcze żadnej powieści Agathy Christie. Przygodę z
twórczością brytyjskiej autorki postanowiłam rozpocząć od uważanej za najlepszą
w jej karierze książki.
Bohaterów w powieści jest kilku.
Każdy z nich otrzymuje od tajemniczego nadawcy zaproszenie do przyjazdu na
Wyspę Żołnierzyków. Jej właścicielem przez wiele lat był amerykański milioner,
który postanawiając sprzedać posiadłość oddał ją w ręce nieznanego nabywcy.
Ukryta tożsamość nowego posiadacza zrodziła wiele plotek. Sądzono, że wyspę
nabyła gwiazda filmowa lub rodzina królewska. Prawda okazuje się być jednak
zupełnie inna i to bardzo dramatyczna. W chwili przybycia na Wyspę Żołnierzyków
dziesięciu gości nie spodziewa się, że kilka dni później każde z nich odejdzie
do wieczności. Kolejne śmierci sugerują przebywającym na wyspie, że są obiektem
polowania szaleńca. Co więcej, po przeszukaniu okolicy goście zdają sobie
sprawę, że mordercą jest jedno z nich.
„Gdyby to był stary dom z trzeszczącymi schodami, ciemnymi kątami, grubymi ścianami krytymi boazerią, mogliby ulec nieprzyjemnemu nastrojowi. Ale willa tchnęła nowoczesnością. Żadnych ciemnych zakątków, ukrytych drzwi – zalewało ją elektryczne światło, każda rzecz była nowa, jasna i błyszcząca. Nie było żadnych zakamarków czy schowków. Nie panował tu nastrój tajemnicy.
A to właśnie było najbardziej przerażające…
Powiedzieli sobie na piętrze dobranoc. Każdy wszedł do swego pokoju i każdy, ledwie zdając sobie z tego sprawę, automatycznie przekręcił klucz w zamku.”
„I nie było już nikogo” to solidnie
napisany kryminał z misternie stworzoną intrygą, której nie sposób przejrzeć na
wylot. Z każdą stroną wszystkie podejrzenia i poszlaki są rozwiewane. Tworzony
jest coraz wyraźniejszy portret każdego z bohaterów. Dowiadujemy się, że każdy
z nich ma na sumieniu czyjąś śmierć. Tajemniczy gospodarz, samozwańczy sędzia
postanawia wyznaczyć sprawiedliwość na własną rękę i ukarać winnych, którym
prawo nie mogło udowodnić ich zbrodni. Powieść napisana jest w
charakterystycznym dla gatunku brytyjskiego kryminału stylu, akcja skupia się
na zabójstwach i reakcjach ludzi, wśród których są popełniane. Autorka ukazuje
w niej niewątpliwy kunszt, fabuła i intryga powieści jest skonstruowana bardzo
precyzyjnie. Czytałam książkę z dużym zainteresowaniem, nie wzbudziła we mnie
jednak emocji. Chętnie sięgnę po kolejne tytuły autorstwa Christie, by spędzić
z nimi spokojny, przyjemny wieczór, lecz nie zostanę ich wielką fanką. W
kryminałach poszukuję czegoś trochę innego, oczekuję od nich zdecydowanie
więcej emocji. Potrzebuję również bardziej poznać bohaterów i nawiązać z nimi
więź; polubić ich bądź nie. Zabrakło mi tego w tej konkretnej książce.
Pierwotny tytuł powieści-
„Dziesięciu Murzynków” z biegiem lat zaczął wzbudzać kontrowersje, z powodu
pejoratywnego charakteru użytego w nim słowa. W późniejszych wydaniach zarówno
nazwa jak i wierszyk występujący w książce był kilkukrotnie zmieniany. To
dlatego możemy odnaleźć ją również pod tytułami: „Dziesięciu Małych Indian”,
„Dziesięciu Małych Żołnierzyków”, oraz tym wspomnianym już przeze mnie „I nie
było już nikogo”. Opowieść doczekała się licznych ekranizacji, wersji
scenicznych i wpisana została do zestawień najlepszych powieści kryminalnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz