poniedziałek, 12 września 2016

JEZIORO TAJEMNIC - PETER MAY



Trzecia i ostatnia już odsłona losów Fina Macleoda, pozostawia lekki niedosyt. Poprzednie części postawiły poprzeczkę tak wysoko, że kolejnej zabrakło trochę by jej dosięgnąć. Mimo to jest solidnym i wciągającym kryminałem. Dlaczego jednak mam wrażenie, że autor pomylił bohaterów?



Na skalistej, surowej wyspie Lewis zamieszkałej przez purytańską społeczność nic nie jest niemożliwe. Zniknięcie całego jeziora, spowodowane spłynięciem wody przez szczeliny w popękanym torfie? Czemu nie. Staje się to jednak sensacją, bo w miejscu dawnego zbiornika odkryty zostaje skrywający ludzkie szczątki wrak helikoptera Roddy’ego Mackenzie, zaginionego przed kilkunastoma laty sławnego rockmana. Układ zwłok wskazuje na to, że Roddy nie zginął jednak w wyniku utonięcia. Policja rozpoczyna śledztwo w sprawie morderstwa, a Fin powraca do wspomnień z czasów młodości, gdy z muzykiem i jego zespołem łączyły go bliskie stosunki.

Akcja powieści to ponowny powrót do beztroskich lat, spotkań z przyjaciółmi i szalonych zabaw. To czas młodzieńczych marzeń, niespełnionych ambicji i zawiedzionych nadziei. Autor po raz kolejny przedstawia historię dorastania Fina Macleoda i odkrywa przy tym całkiem nowe fakty. No właśnie – całkiem nowe. Dowiadujemy się o jego młodzieńczym zauroczeniu, głębokiej przyjaźni z zaniedbanym i samotnym chłopakiem oraz współpracy z zespołem muzycznym. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że wszystkie osoby rzekomo stanowiące ogromną część młodości Fina, nigdy wcześniej nie zostały wspomniane ani słowem.

Dlaczego aż tak bardzo mi to przeszkadza? Przecież to nic dziwnego, że czytelnik nie poznaje bohatera w całości, nie da się przedstawić kompletnego życiorysu kreowanej postaci. W tym przypadku mam jednak wrażenie, że autor na siłę próbował dopasować pewne fakty do wcześniej stworzonego przez siebie obrazu bohatera. Historia, która przedstawiana jest w książce, to naprawdę ciekawa, pełna akcji, wciągająca opowieść. Mówi o przyjaźni, objawiającej się w najtrudniejszych momentach, o spełnianiu zobowiązań, ale i trudnościach w komunikacji z najbliższymi i wyrażaniu swoich uczuć. Jestem pewna, że powieść wybroniłaby się nie będąc częścią cyklu o Finie, a nawet jeśli autorowi zależało na umieszczeniu jej w swojej trylogii, to mógł wprowadzić kolejnego bohatera i obdarzyć go przeszłością, którą przypisał Macleodowi. Byłoby to bardziej wiarygodne, przynajmniej dla mnie.
„Dziwne, że historia odcisnęła na nas swe piętno w taki właśnie sposób. Lecz odkrycie, że nasi przodkowie przeżyli wspólnie katastrofę Iolare, jeden dzięki drugiemu, uformowało między mną a Whistlerem pewną więź, której nikt inny nie potrafił tak naprawdę pojąć. Byliśmy odmiennymi zwierzętami, ja i on. Sądzę, że jako nastolatek zamykałem się w sobie. Niełatwo nawiązywałem przyjaźnie. I niewykluczone, że tylko to nas łączyło. Byłem dość chłodnym, zrównoważonym chłopakiem, rzadko odczuwającym przygnębienie, choć, kiedy teraz o tym myślę, miałem mnóstwo powodów, by mu ulegać. Whistler natomiast mógł w mgnieniu oka pogrążyć się w czarnej rozpaczy, jeśli sprawy nie przebiegały po jego myśli. Innym razem potrafił być nieodparcie zabawny, wręcz dusza każdego towarzystwa.
Chyba jednak nie potrafił dostrzec linii oddzielającej to, co zabawne, od tego, co obraźliwe.”
Książkę zdecydowanie warto przeczytać, jest tak samo klimatyczna jak jej poprzedniczki. To powieść obyczajowa, społeczna, psychologiczna i sensacyjna. Lekko zawiodło mnie zakończenie, szkoda, że autor postanowił tak zamknąć jeden z ważniejszych wątków całej serii. Również z tego powodu, uważam, że „Jezioro tajemnic” to najsłabsza część całej szkockiej trylogii. Najsłabsza nie znaczy jednak kiepska, bo twórczość Maya jest zachwycająca, nastrojowa, tworzy on zapadających w pamięć, realistycznych, zmagających się z wieloma wątpliwościami bohaterów i wspaniale opisuje malowniczy i surowy krajobraz Hebrydów. Zachęcam do przeczytania wszystkich odsłon serii i wyrobienia sobie własnej opinii na jej temat. Wierzę, że nie zawiedziecie się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz