sobota, 26 listopada 2016

DOMOFON - ZYGMUNT MIŁOSZEWSKI



Twórczość Miłoszewskiego znam bardzo dobrze, wielokrotnie przekonałam się, że jego nazwisko to „solidna firma”, obietnica porywającej i sensownej lektury. Z przyjemnością przeczytałam hollywoodzko-sensacyjnego „Bezcennego”, następnie pokochałam trylogię o irytującym prokuratorze Szackim. Po „Domofon”, będący debiutancką powieścią Miłoszewskiego sięgnęłam na końcu, z wysokimi oczekiwaniami, lecz również świadomością, że debiut może różnić się od późniejszej twórczości autora. Nie pomyliłam się, jednocześnie ogromnie się myląc. Niniejszy tekst powstaje w odstępie kilku minut po przewróceniu przeze mnie ostatniej strony książki. Nie mogłam się powstrzymać od natychmiastowego przelania moich myśli na papier. Już dawno, żadna powieść nie zaskoczyła mnie tak jak ten, niepozornie wyglądający thriller. 

 


Młode małżeństwo wprowadza się do starego bloku na Bródnie. Szczęśliwy początek nowego życia zakłócony zostaje przez znalezione w windzie zwłoki. Śmierć wydaje się być nieszczęśliwym wypadkiem, wszystko wskazuje na to, że mężczyzna stracił życie próbując wydostać się z zatrzymanej windy. Niebawem blok staje się świadkiem kolejnych niewyjaśnionych zdarzeń. Groza wśród mieszkańców narasta, a każdy z nich musi zmierzyć się z własnymi koszmarami.

Opis na okładce przedstawia „Domofon” jako powieść grozy i porównuje ją do realistycznych horrorów Stephana Kinga. Nie wiem czy rzeczywiście można przyrównać ją do dzieł pisarza, który osiągnął wyżyny w tym gatunku, ale niewątpliwie jest to książka, która o tą kategorię zahacza. To właśnie pierwsze z moich wielkich zaskoczeń – Miłoszewskiemu udało się stworzyć powieść, która wprowadza nastrój grozy, elementy fantastyczne współgrają z rzeczywistością, a wszystko to nie jest tandetne. Nie ma zbyt wielu tego typu książek autorstwa polskich pisarzy. Druga niespodzianka to bardzo społeczna tematyka książki. Autor wykorzystał bardzo prosty pomysł, prostą historię mieszkańców bloku z wielkiej płyty i przedstawił relacje międzyludzkie, zachowania, reakcje różnych osób na konkretne sytuacje.  To bardzo miłe zaskoczenie w stosunku do jego pozostałych książek. Miłoszewski we wszystkich swoich dziełach pisze o ludziach, ale ten społeczny kontekst jest w nich bardziej związany z polską historią, z tym jak ukształtowały się realia naszego kraju - jedynie w Gniewie akcja skupia się na życiu rodzinnym i przemocy domowej. „Domofon” nie zagłębia się w sytuację polityczną, system, ale skupia się na ludzkich przeżyciach, przemyśleniach, filozofii życiowej. Ukazuje życie w bloku, który nierozerwalnie łączy ze sobą mieszkańców, których koszmary stają się wspólną tragedią.
„Później, kiedy wszystko dobiegło końca, policja, biegli psychiatrzy i dziennikarze uznali wydarzenia, które miały miejsce w naszym domu, za wynik zbiorowej histerii. Czym była spowodowana – nigdy nie wyjaśniono. Z tego, co mi wiadomo, nawet nie próbowano.
Każde inne wytłumaczenie było albo zbyt przerażające, albo zbyt fantastyczne, żeby wziąć je na serio. Zastanawiałem się, czy w rozwiązaniu zagadki nie pomogłyby moje kasety. Ale nie. (…)
Ktoś mógłby zapytać, jakie mam prawo opowiadać historię bloku i jego mieszkańców. Czy wolno mi opowiadać ją w ten sposób? Czy wiem o nich aż tyle? Ktoś, kto zadałby takie pytanie, rozbawiłby mnie do łez. Ponieważ wiem o nich więcej, znacznie więcej, niż oni kiedykolwiek będą wiedzieli sami o sobie.”
Bardzo udana powieść. Sukcesem stał się świetny, choć prozaiczny pomysł w doskonałym wykonaniu. Możliwe, że gdy sięgnę po nią ponownie moja opinia się zmieni. Może emocje, które we mnie wywołała wygasną w czasie. Jednak dziś, świeżo po lekturze mogę głośno powiedzieć, że to książka, której nie zapomnę. Polecam każdemu twórczość Miłoszewskiego, każda jego powieść jest dowodem na to, że polscy pisarze potrafią. Każdemu artyście życzę tak dobrego debiutu.

Tak, tak i jeszcze raz tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz