środa, 17 sierpnia 2016

KRONIKA PTAKA NAKRĘCACZA - HARUKI MURAKAMI



Każde spotkanie z Murakamim to niepowtarzalna przygoda literacka. Nie tylko dlatego, że u żadnego innego autora nie odnajdziemy typowej dla niego przenikającej codzienność magii, ale również z powodu odmienności każdej jego książki. Nigdy nie wiem czego spodziewać się sięgając po powieść japońskiego pisarza i nigdy nie zakończyłam lektury bez zaskoczenia, ale i satysfakcji. Każda bowiem książka spod jego pióra robi na mnie duże wrażenie i dlatego pełna oczekiwań sięgnęłam po kolejną z nich. 


„Kronika ptaka nakręcacza” to powieść bardzo obyczajowa, choć trudno tą obyczajowość utożsamiać ze znaną nam codziennością. Losy głównego bohatera to zmagania jawy ze snem, gdzie świat rzeczywisty przenikany jest przez elementy fantastyczne. Nie wiadomo co dzieje się realnie, bo wydarzenia, które wydają się być tylko marą przedostają się do życia. Obyczajowość książki nie wiąże się tylko z postacią głównego bohatera. Narrację przejmują również inne osoby i przedstawiają swoje własne historie. Ich opowieści, początkowo zdające się być przypadkowymi wątkami pobocznymi po czasie zaczynają się zbiegać. Bohaterowie połączeni są ze sobą dziwnym, niezrozumiałym splotem czasu, historii i podobieństw. Zadaniem głównego bohatera jest to połączenie zrozumieć i w jakiś sposób wykorzystać. 
Murakami ma nawyk w swoich książkach szczegółowo opisywać zupełnie zwyczajne czynności, takie jak przygotowanie posiłku, ubiór, podróż pociągiem; w tej powieści takich opisów jest jednak niewiele. Bohater skupia się na sprawach zupełnie niezwykłych i to im poświęca czas. A to schodzi do studni, a to klasyfikuje łysiejących mężczyzn. Subtelna magia, której tak wiele w powieściach japońskiego autora jest przyjmowana przez bohatera bez większego zdziwienia. Daje się ponieść nurtowi wydarzeń, które, mimo że zupełnie nierealne, często toczące się w snach są przez niego postrzegane jako część większej całości. „Wszystko było w skomplikowany sposób połączone, jak w trójwymiarowej układance typu puzzle. Prawda nie musiała być prawdą, a fakty faktami.”

Nie potrafię powiedzieć o czym tak naprawdę jest ta książka, myślę że nie wie tego nawet sam autor. Przedstawia wielu bohaterów, narratorów i ich opowieści. Porusza obok wątku obyczajowego, również historyczny, dotyczący walk toczących się na terenie zajętej przez Japończyków Mandżurii i konfliktu japońsko-radzieckiego. Książka zawiera w sobie dużo przemocy opisywanej z typową dla Murakamiego dokładnością. Przyznam szczerze, że po kilkunastu początkowych rozdziałach ta liczba poruszanych tematów i zupełnie niezwiązanych z głównym bohaterem wątków pobocznych męczyła mnie. Pomyślałam, że powieść jest jedną ze słabszych w dorobku autora, cieszę się jednak, że nie przerwałam lektury. Książka z każdym kolejnym rozdziałem staje się coraz lepsza, ostatnie kilkadziesiąt stron czytałam z zapartym tchem nie mogąc doczekać się rozwiązania i zrozumienia. Czy je otrzymałam? Niekoniecznie. Dokładnie tak jak wyraziłam na początku akapitu po przeczytaniu książki wciąż nie wiem o czym opowiada i na czym polegały zmagania bohatera. Odkryłam w niej jednak wiele treści i zrobiła na mnie ogromne wrażenie. 

Jednym z powodów mojego tak dobrego odbioru tej książki jest przekazany czytelnikowi między wierszami motyw miłości. Jest to uczucie ukazane w bardzo surowy sposób, zupełnie niewidoczne i zaskakujące. Główny bohater nie rozpacza po odejściu żony. Nie płacze, nie upija się, nie wyrzuca porzuconych przez nią ubrań. Tak naprawdę nie ukazuje bezpośrednio swojej miłości. Kiedy jednak intuicja podpowiada mu drogę do odzyskania kobiety podejmuje walkę o nią. „Przyszedłem, żeby Cię stąd zabrać” mówi, a na pytanie żony o powód odpowiada prosto: „Bo cię kocham”. I tak, może świadomie, a może zupełnie nie, Murakami odkrył przede mną niezwykłą tajemnicę świata płci przeciwnej.  Może taka naprawdę jest miłość mężczyzny? Bez zbędnych słów, ostentacji, łez i rozważań. Ona po prostu trwa.
„Do tamtej pory myślałem, że mam pod stopami solidną Ziemię, która będzie trwała wiecznie, a może nawet wcale się nad tym nie zastanawiałem. Nawet mi to nie przyszło do głowy. Lecz w rzeczywistości Ziemia jest zaledwie pyłkiem unoszącym się w zakamarku wszechświata, z którego perspektywy stanowi jedynie tymczasowe i marne oparcie dla stóp. Choćby jutro może zostać porwana i uniesiona wraz z nami wszystkimi w efekcie działania jakiejś niezwykłej siły, chwilowego błysku światła. Pod tym zapierającym dech, wspaniałym, rozgwieżdżonym niebem robiło mi się słabo na myśl o małości i niepewności własnej egzystencji.”
Haruki to pisarz którego, jak lubię mówić, można od razu pokochać lub na zawsze znienawidzić. Mnie zdarzyło się to pierwsze. Realizm magiczny powieści Murakamiego zachwycił mnie od pierwszego z nim spotkania, a umocnił to jeszcze sentyment spowodowany około literackimi wydarzeniami z książkami japońskiego pisarza w roli drugoplanowej. Powszechne są porównania jego filozoficznych wywodów do szeroko rozumianej twórczości autorów takich jak Paulo Coelho, ale są one krzywdzące. Murakami to zupełnie inna liga, to pisarz, który ze zręcznością żongluje motywami, historiami, realiami i przede wszystkim słowem. Większość zdań jego autorstwa mogłoby być wierszem, gdyby tyko ta forma pozwoliła na przedstawienie w pełnej krasie niezwykłości tworzonych przez niego światów.

Moje zachwyty nie oznaczają bezkrytycznego podążania za Murakamim, wręcz przeciwnie, uważam, że wiele mógłby poprawić – zwłaszcza w tej książce. Wiele fragmentów jest moim zdaniem niepotrzebnych, niektóre opisy dłużą się niemiłosiernie, a pewnych wydarzeń, choćbym nie wiem jak się starała, nie potrafię połączyć z całością. Mam również problem z postawą bohaterów, bo nie zgadzam się z ich wyborami i postrzeganiem przez nich moralności. Moje poglądy nie pozwalają mi często na utożsamienie się z przeżyciami osób przedstawionych na papierze, bo zwyczajnie potępiam ich postępowanie. To nie ogranicza się jednak tylko do powieści autorstwa japońskiego pisarza i wynika na tyle z moich osobistych przekonań, że nie wiem czy powinnam tu w ogóle o tym wspominać.

„Kronika ptaka nakręcacza” to książka, którą polecam czytelnikom znającym już twórczość Murakamiego; nie jest to z pewnością dobry sposób na rozpoczęcie przygody z nim. Powieść chwilami męczy i trzeba być zdecydowanym na przeczytanie jej, ale zapewniam, że warto. Pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami, ale i z dużym wrażeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz