niedziela, 20 listopada 2016

CLOVIS LAFAY. MAGICZNE AKTA SCOTLAND YARDU - ANNA LANGE



Choć nie jestem zwolenniczką podziału książek na dobre i złe, często sama klasyfikuję przeczytane powieści. Kategorie są trzy. W pierwszej umieszczam książki, wywołujące we mnie emocje, zapadające w pamięć i towarzyszące mi, przez kolejne lata. To powieści do których wielokrotnie mogę wracać i za każdym razem znajduję w nich coś nowego. Do drugiej śmiało wrzucam wszystkie książki, które totalnie mnie zawiodły, odrzuciły i przez które często nie udało mi się przebrnąć – właśnie te można by nazwać złymi. Zawartość trzeciego klasyfikacyjnego pudełka jest najbardziej zróżnicowana, bo wypełniam je książkami, które przeczytałam z przyjemnością, powieściami, których lektury z pewnością nie żałuję, przyniosły mi rozrywkę i odprężenie i… bardzo szybko ulotniły się z mojej pamięci. Takie hipotetyczne pudełko miałoby nieskończone dno, nie tylko z powodu licznych przedstawicieli, ale głównie dlatego, że większości takich książek nie potrafię sobie przypomnieć nawet z nazwy. Jedną z takich właśnie książek dzisiaj przedstawię. 




Clovis LaFay, syn zmarłego hrabiego, mającego za życia znaczny majątek i wpływy nie ma łatwego życia. Problemy z wrogo nastawioną rodziną, kłopotliwe zajęcia, nocne rozmowy z duchami i wypadki z udziałem Ghuli, to wiele jak na jedną osobę. Spotkanie z dawnym przyjacielem, Johnem Dobsonem, obecnie nadinspektorem Podwydziału Spraw Magicznych skutkuje kolejnymi obowiązkami, Clovis zobowiązuje się bowiem do pomocy policjantom. Rozkwita również jego życie towarzyskie, staje się częstym gościem nie tylko Johna, ale przede wszystkim jego ambitnej siostry Anny. Młoda kobieta pragnie rozwijać swoje umiejętności magiczne, w XIX- wiecznym Londynie pobieranie nauki przez kobietę nie jest jednak możliwe. Wkrótce rodzina Dobsonów wciągnięta zostaje w rodowe porachunki LaFayów. Clovis musi przeciwstawić się zafascynowanym czarną magią krewnym i powstrzymać jednego z nich przed kolejną zbrodnią. 

Zdziwić może nieco to, że książka w gatunku fantastyki, umiejscowiona w Londynie XIX-tego wieku wyszła spod pióra Polki. Umieszczone na okładce nazwisko Anna Lange jest pseudonimem doktor habilitowanej w dziedzinie chemii (!), a „Clovis LaFay…” to jej debiutancka powieść. Uważam, że to dość udany debiut, książka napisana jest lekkim językiem i dobrze się ją czyta. Pomysł na książkę również był trafiony, lekki niedosyt pozostawia jednak wykonanie. Wydarzenia przedstawiane są nieco chaotycznie, mam również wrażenie, że nie wszystkie zapoczątkowane wątki doprowadzone zostały do końca. Miejsce akcji, policyjne śledztwa, rozmowy z duchami i magiczne zdolności wywołały we mnie momentalnie skojarzenie z „Rzekami Londynu”, przezabawną powieścią Bena Aaronovitcha, którą przy okazji polecam. „Clovis…” zawiera jednak trochę mniej świeżości, nowych pomysłów i może właśnie tego trochę w tej powieści brakuje. 

Jak wspomniałam wcześniej, powieść to lekka, przyjemna lektura. Dobra na leniwy wieczór, podróż pociągiem, odprężenie przed snem. Ja czytałam ją właśnie w podróży i dobrze spełniła swoje zadanie, bo pozwoliła wyłączyć się ze świata, droga się nie dłużyła. Myślę, że nie zostanie jednak w mojej pamięci. I nie oznacza to niczego złego, to po prostu ta „kategoria”. Polecam głównie miłośnikom lekkiej fantastyki, oceńcie ją sami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz