Motyw II Wojny Światowej jest
jednym z częściej wykorzystywanym przez pisarzy i trzeba naprawdę mieć wiedzę,
pomysł, odwagę i zdolności, żeby nie stworzyć z niego płytkiej opowieści o
papierowych bohaterach i krzywdzie nieporównywalnej do rzeczywistych zdarzeń. Anthony
Doerr miał i pomysł, i zdolności by wprowadzić go w życie. I tak powstała
wojenna, ale nie-wojenna opowieść o dwojgu ludzi dorastających po przeciwnych
stronach konfliktu.
Główną bohaterką książki jest
nastoletnia, niewidoma Marie-Laure. Gdy Paryż zostaje zajęty przez nazistów,
dziewczyna wraz z ojcem, pracownikiem Muzeum Historii Naturalnej ucieka z
miasta i trafia do położonego nad oceanem Saint-Malo. W domu stryjecznego dziadka
spędzi kolejne lata wojny. Nieco starszy od niej Werner wychowuje się w
górniczym niemieckim miasteczku. Jest chłopcem nieprzeciętnym, ciekawym świata
techniki i uzdolnionym w tej dziedzinie. Kiedy udaje mu się naprawić radio
niemieckiego porucznika, przyjmuje propozycję wyjazdu do elitarnej szkoły.
Pragnie zdobywać świat, odkrywać tajemnice, konstruować nowe urządzenia. Jednak
cel jego podróży okazuje się być szkołą dla przyszłych żołnierzy,
przygotowującą go do zostania kulą armatnią, bardziej niż rozwijającą jego
zdolności. Gdy wojna zbiera swoje żniwo ścieżki Marie-Laure i Wernera
przecinają się w niespodziewany sposób.
„Wszyscy pojawiamy się na świecie jako pojedyncza komórka, mniejsza od drobinki kurzu. Znacznie mniejsza. Podział. Mnożenie. Dodawanie i odejmowanie. Materia przechodzi z rąk do rąk, atomy pojawiają się i znikają, wirują molekuły, łączą się białka, mitochondria wysyłają polecenia oksydatywne, powstajemy jako mrowie połączeń elektrycznych. Płuca, mózg, serce. Po czterdziestu tygodniach sześć bilionów komórek przeciska się przez drogi rodne matki. Krzyczymy. Później atakuje nas świat.”
Książka Doerra jest opowieścią
inną niż wszystkie. Motyw wojenny jest w niej bardziej tłem, niż rzeczywistym
wątkiem. Fabuła nie skupia się na walkach, obozach, komorach gazowych,
więzieniach i holokauście. To powieść przedstawiająca destrukcyjną siłę wojny,
która niszczy wszystko na swojej drodze – życie, marzenia, nadzieje i
możliwości. To historia ludzi, którzy mogliby dokonać rzeczy wielkich i zmienić
świat, gdyby wcześniej nie został zniszczony przez wojenny koszmar.
Wybór Saint-Malo na miejsce
wydarzeń nie jest przypadkowe, miasto to zostało w rzeczywistości zniszczone
podczas II Wojny Światowej. Pomimo tego, „Światło którego nie widać” nie jest
zdecydowanie prozą historyczną. Inspiracja historią stanowi tylko punkt wyjścia
do opowieści o ludzkich losach i podeptanych marzeniach. W książce pojawia się
także element fantastyczny, w postaci brylantu, uważanego za magiczny, dający
właścicielowi wieczne życie, jednocześnie krzywdząc wszystkie kochane przez
niego osoby. Ten magiczny motyw może być dla niektórych czytelników irytujący i
niepotrzebny, jednak, co mi bardzo się podoba, nie wiadomo tak naprawdę czy moc
kamienia jest prawdziwa, czy tylko wyobrażona. Pozostaje to tajemnicą.
„ – Myślisz, że kapitan Nemo przeżył Malstrom? (…)- Nie – odpowiada – A zresztą nie wiem. Chyba właśnie o to chodzi, prawda? Żebyśmy się nad tym zastanawiali.”
Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie
zakończenie powieści. Nie jest to, jak wiele książek o nastolatkach, historia
łatwych rozwiązań i prostych ścieżek. Końcówka jest bardzo emocjonalna, co nieoczekiwane,
bo wcześniej nic na to nie wskazuje, książka nie jest ckliwa i nie próbuje
wywoływać wzruszeń. Składa się z krótkich rozdziałów i niewielkiej ilości
dialogów. Otrzymujemy szczegółowy opis rzeczywistości i tylko czasami
bohaterowie pozwalają sobie na tęsknotę i marzenia. Muszę pochwalić autora za
to, że nie pozostawił otwartego zakończenia. Akcja nie urywa się nagle, w
książce poznajemy dalsze losy przedstawionych wcześniej bohaterów. Dla mnie to
duży plus.
„Światło którego nie widać” w
2015 roku nagrodzone zostało nagrodą Pulitzera. Czy słusznie, ciężko mi stwierdzić,
bo większość pozostałych laureatów nie jest mi znana. Z pewnością jest to
książka dobra, warta przeczytania. Może zaskoczyć, tak jak pozytywnie zadziwiła
mnie, bo spodziewałam się kolejnej podobnej do innych historii. Autor sprawnie
porusza się pomiędzy różnymi okresami życia bohaterów i pomiędzy miejscami. Ciężko
oderwać się od jego narracji. Trzeba jednak pamiętać, to o czym wspomniałam już
wcześniej – nie jest to książka historyczna. Nie opisuje tragedii holokaustu,
przelanej krwi, walki toczonej przez jedną stronę o wolność, przez drugą o
dominację. Każdego kto sięgnąłby po nią z nadzieją na historię wojenną, z
pewnością spotka zawód. To czysta literacka fikcja, opowieść, dla której wojna
jest tylko tłem.
Miliony czytelników z całego świata nie mylą się w tym przypadku. To książka godna polecenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz