czwartek, 13 kwietnia 2017

MOTYLEK - KATARZYNA PUZYŃSKA



Lubię kryminały i kocham powieści sensacyjne. Chyba żaden inny gatunek nie potrafi tak do głębi wciągnąć czytelnika, zmusić go do przeczytania książki od deski do deski niezależnie od poziomu jego zmęczenia czy pory dnia. Doceniam autorów, którzy potrafią do ostatniej strony prowadzić z czytelnikiem grę i którzy pomimo wielu napisanych już książek wciąż potrafią zaskoczyć. Mam wielu takich właśnie ulubionych pisarzy, często jednak zwracam się też ku nazwiskom wcześniej mi nieznanym. Tak stało się w tym przypadku. Z rocznym opóźnieniem sięgnęłam po otrzymanego w prezencie „Motylka”, debiut literacki Katarzyny Puzyńskiej.


W niewielkim Lipowie spokojne życie mieszkańców przerywa wiadomość o odnalezionych przy drodze zwłokach zakonnicy. Denatka kilkukrotnie przejechana została samochodem, wszystkie okoliczności wskazują na to, że jej śmierć nie była wynikiem wypadku. Sensację potęguje tajemnicza tożsamość zmarłej. Do znajomości z kobietą nie przyznaje się żaden z mieszkańców, oprócz odbywającego we wsi rodzinną wizytę młodego księdza. Miejscowa policja próbuje rozwiązać zagadkę zabójstwa a prowadzone przez nich śledztwo ujawnia rodzinne tajemnice wielu mieszkańców. Jakiś czas później w Lipowie zamordowana zostaje kolejna osoba.

Jak określiłabym tą książkę jednym zdaniem? To bardzo łagodny kryminał, bardziej powieść obyczajowa. W akcji udział bierze wielu bohaterów, ich sprawy osobiste odgrywają w powieści znaczną rolę. Można powiedzieć, że kluczową, bo to ich charaktery, sytuacja życiowa i problemy są zaakcentowane najmocniej. Zagadkowe morderstwa stają się tylko pretekstem do zagłębienia się w sprawy społeczności. Niektórzy z nich tylko pozornie są związani ze śledztwem. Mnogość bohaterów nie pozwala jednak na dogłębne ich poznanie. Autorka nie skupia się na żadnym z nich, przedstawia ich pobieżne i mimo, że to ich losy odgrywają w powieści główną rolę, to jest to raczej ogromny zbiór ról drugoplanowych. Brakuje tu mocnych charakterów, wprowadzona została tylko jedna postać, która miała prawdopodobnie taką rolę spełniać, ale jej potencjał nie został wykorzystany.

 „Motylek” to debiut autorki i czytając da się wyczuć pewne braki w warsztacie literackim. Mnogość wątków i postaci nie łączy się ze sobą tak jak w powieściach mistrzów gatunku. Ten lekki chaos może niecierpliwić czytelnika, bowiem wiele wtrąceń wydaje się być umieszczonych zupełnie przypadkowo, a niektórzy bohaterowie, zupełnie nie mający wpływu na wydarzenia są wprowadzeni na siłę, dla potrzeb konkretnej sytuacji. Autorce udało wywieść się mnie w pole, bo podejrzewałam, że poszczególne wątki rozwiążą się inaczej. W zakończeniu czegoś mi jednak zabrakło. Nie było z mojej strony zachwytu, w jaki często wpadam czytając książki Cobena, Nesbø czy Gerritssen, nie mogąc uwierzyć, że wyjaśnienie zagadki tak gładko pasuje do wszystkich poszlak a jednak nie zostało przeze mnie odgadnięte. Puzyńskiej brakuje jeszcze zdolności tkania intrygi, nitka po nitce, splatania wątków w sposób nieoczywisty, lecz logiczny. Jako debiutantce, można jej to jednak wybaczyć.  

Autorka porównywana jest przez wielu do Camili Läckberg, ale myślę, że to niekoniecznie trafne nawiązanie. Sama znajduję między autorkami podobieństwo, ponieważ w powieściach Läckberg również warstwa obyczajowa zajmuje czołowe miejsce. Jednak szwedzka autorka jest typową przedstawicielką kryminału skandynawskiego. Jej powieści są zdecydowanie bardziej mroczne i brutalne niż proza Puzyńskiej, motywacja bohaterów jest bardziej wiarygodna, a oni sami lepiej zarysowani. Puzyńskiej nie udaje się niestety uciec przed schematami i stereotypowym tworzeniem swoich postaci. W powieści występuje obowiązkowy policjant żyjący na bakier z przepisami, bogaty milioner z dużo młodszą żoną, nastolatka w ciąży, handlarz narkotykami i oczywiście rozwódka, która po przeprowadzce z większego miasta rozpoczyna swoje życie od nowa. Niestety, użycie takich schematów negatywnie rzutuje na ocenę powieści.

Mimo wszystko, „Motylek” nie jest złym debiutem i nie mogę powiedzieć, że jestem rozczarowana powieścią. Duży plus przyznaję za to, że książka wciąga i czyta się ją szybko. Napisana została dość prostym językiem a to pozwala skupić się na wydarzeniach. Nie jest to typowy przykład polskiej szkoły kryminału, myślę, że zwolennicy Miłoszewskiego czy Bondy mogą odczuć pewien niedosyt. Nie mam jednak zamiaru nikogo zniechęcać do twórczości Puzyńskiej. Jak napisałam już wcześniej, książka nie jest zła i dobrze się ją czyta. Na mojej półce czeka kolejna część serii, również sprezentowana mi jakiś czas temu. Z chęcią po nią sięgnę, wierzę, że autorka odrobiła zadanie i poprawiła swoje błędy. Pisarz bowiem, to człowiek taki sam jak każdy. Doświadczenie musi przynieść poprawę.


1 komentarz:

  1. Wyrozumiała z Ciebie czytelniczka, a twoja roztropność jest ujmująca :) Mam nadzieję, że kolejna lektura cyklu okaże się lepiej dopracowaną i przyniesie Ci mnóstwo czytelniczej uciechy. Sama sięgam po kryminały rzadko, właśnie w obawie przed schematami, które nie służą żadnemu gatunkowi :)

    OdpowiedzUsuń