piątek, 5 lutego 2016

SŁUŻĄCE - KATHRYN STOCKETT


"- Raz jeden mądry Marsjan przyleciał na Ziemię, coby nauczyć nas, ludzi, tego i owego - mówię.
- Marsjan? Jaki duży?
- No, z metr dziewięćdziesiąt.
- A jak się nazywa?
- Marsjan Luther King.(...) To był naprawdę miły Marsjan, ten pan King. Wyglądał jak i my, miał nos, buzię, włoski na głowie, ale czasem ludzie dziwnie się na niego patrzali i czasem, no czasem ludzie byli dla niego bardzo niedobrzy.
Przez te historyjki mogłabym wdepnąć w okropne kłopoty, zwłaszcza z panem Leefoltem. Ale Mae Mobley wie, że to nasze >>sekretne historyjki<<.
- Czemu, Aibee? Czemu byli niedobrzy? - pyta.
- Bo był zielony
."
Dlaczego w ludziach zrodził się rasizm? Skąd pomysł, że różnice w wyglądzie mogą być powodem nieufności, odrzucenia i nienawiści? Skąd chęć pogłębiania różnic i dążenie do segregacji?

Akcja powieści Kathryn Stockett toczy się w latach 60. w Missisipi, jednym z najbardziej rasistowskich stanów w Ameryce Północnej. Biała dziewczyna, nazywana przez wszystkich Skeeter powraca do rodzinnego domu po skończeniu uniwersytetu. Marzy o tym by zostać pisarką, widzi jednak, że jej rówieśniczki i przyjaciółki sprowadziły swoje własne ambicje do bycia mężatkami i paniami domu. Czy również matkami? Niekoniecznie. Dzieci białych kobiet wychowywane są przez czarnoskóre służące, które również sprzątają, gotują, piorą i robią zakupy. Ich "panie" zajmują się w tym czasie spotkaniami Ligi Pań, planowaniem bali dobroczynnych, wystawianiu w domach pamiątek po Konfederacji i odwiedzaniem salonów piękności - wszystkim tym, na co nigdy nie pozwolono by żadnemu czarnemu człowiekowi. Dla nich w mieście istnieją osobne sklepy z żywnością gorszego gatunku, wydzielone miejsca w autobusach, biblioteka zawierająca zaledwie kilka książek - do biblioteki dla białych nie wolno im przychodzić. Tak samo jak wejść do restauracji, kina czy odwiedzić białego lekarza. Dla białych czarnoskórzy są tylko przykrą koniecznością, siłą roboczą. Służące często zdane są na łaskę swoich pracodawców, którzy traktują je jak swoją własność.

Wraz z powrotem do domu Skeeter dowiaduje się, że służąca w jej rodzinie, ukochana przez nią Constantine, kobieta która ją wychowała i odwzajemniała jej miłość została zwolniona. Nikt jednak nie chce wyjawić dziewczynie dlaczego to się stało. Pewnego dnia Skeeter wybiera się na spotkanie ze swoimi przyjaciółkami z dzieciństwa – Elizabeth i Hilly. Obie kobiety mają już mężów, dzieci, domy i własną służbę. Jedna z nich przedstawia swój najnowszy pomysł - wybudowanie przy każdym domu osobnej toalety dla pomocy domowych. Hilly odczuwa dumę z powodu swojej inicjatywy, jest przekonana że w ten sposób ochroni białych ludzi od chorób przenoszonych przez, jej zdaniem, brudnych i niebezpiecznych murzynów. Tego samego dnia niepodzielająca poglądów i uprzedzeń przyjaciółek Skeeter rozmawia ze służącą w domu Elizabeth, Aibileen i zadaje jej z pozoru nie znaczące nic pytanie: "Chciałabyś czasem... coś zmienić?" I może właśnie dzięki tej rozmowie i temu pytaniu dziewczyna postanawia spisać wywiady ze służącymi i opublikować prawdę o ich życiu na amerykańskim Południu. 
 

Narracja w powieści prowadzona jest przez trzy bohaterki. Pierwszą jest opisana już Skeeter, drugą - wspomniana wyżej pomoc domowa. Aibileen kilka lat wcześniej straciła syna, jedynego członka swojej rodziny. Przez całe swoje życie pracuje jako służąca dla białych ludzi. Wychowuje ich dzieci, ale rezygnuje za każdym razem gdy są już na tyle duże, że dostrzegają różnice kolorów skóry i zaczynają powielać schemat myślenia swoich rodziców i dziadków. Trzecia narratorka powieści to przyjaciółka Aibileen - Minny. Jest kobietą silną, energiczną, matką kilkorga dzieci i żoną pijaka, który wciąż ją bije. Trudno utrzymać jej się w pracy z powodu swojego nerwowego usposobienia, przez które nie umie powstrzymać zjadliwych komentarzy w stosunku do pracodawców. Odwaga kobiet i burzliwe wydarzenia związane z prześladowaniem czarnoskórych i ich coraz głośniejszym protestom motywuje inne służące do zwierzenia się Skeeter. Służące boją się, wiedzą, że jeśli ich tożsamość wyjdzie na jaw poniosą konsekwencje ze strony pracodawców, a może nawet czeka je więzienie. Wierzą jednak, że dzięki opublikowaniu książki coś w traktowaniu czarnoskórych może się zmienić. 

Kreacje trzech głównych bohaterek zostały stworzone naprawdę wspaniale, im bardziej zagłębiamy się w lekturę tym więcej dowiadujemy się o ich charakterze, przekonaniach i sposobie myślenia. Prawie tak jakbyśmy poznawali prawdziwych ludzi i powoli się z nimi zaprzyjaźniali. Pozostałe postaci również opisane zostały w realistyczny, przekonujący sposób. Mogłam odczuwać do nich prawdziwą sympatię, współczucie lub niechęć (Hilly!) tak samo jak do ludzi, których spotykam w swoim życiu.
„Każdy wie, jak czujemy się my, biali, znamy osławioną postać Mammy, która poświęciła całe życie białej rodzinie. Tym zajęła się Margaret Mitchell. Nikt jednak nigdy nie spytał Mammy, jak ona się z tym czuła.”
W książce wspaniale odtworzona została atmosfera lat 60. To czasy, których Ameryka, uważana przez tak wielu za kraj wolności, powinna bardzo się wstydzić. Autorka ukazuje hipokryzję i zepsucie panujące w stanie Missisipi; przedstawia stereotypy, którymi żywią się mieszkańcy. Pokazuje co dzieje się z ludźmi, którzy łamią ustalone konwenanse. W tym miejscu muszę napisać o Celii, bohaterce, którą naprawdę pokochałam. Kobieta urodziła się w biednej okolicy i wychowała w ubogiej rodzinie, jeszcze niewiele lat wcześniej nazwano by ją "białą hołotą" – określenie dobrze znane czytelnikom „Przeminęło z Wiatrem”. W Missisipi Celia znalazła się dzięki małżeństwu z pochodzącym stamtąd Johnnym, dawnym narzeczonym Hilly. Kobieta nie potrafi się gustownie ubierać, nosi mocny makijaż i głębokie dekolty. Żadna z mieszkanek miasta nie chce się z nią zaprzyjaźnić, pomimo jej usilnych starań. Celia nie rozumie tego, zdaje się nie widzieć różnic pomiędzy sobą a innymi, bogatszymi, urodzonymi w rodzinach z tradycjami kobietami. Co więcej, nie widzi też różnic pomiędzy sobą a zatrudnianą przez nią pomocą. Uważa Minny za swoją przyjaciółkę, jest jej wdzięczna za pomoc i pewnego dnia nawet ratuje jej życie. Również jej mąż darzy Minny ogromną sympatią. Ta dziwna i odrzucona przez społeczeństwo para jest prawdopodobnie jedynym w mieście małżeństwem darzącym się prawdziwą miłością. Podczas lektury książki byli dla mnie dużą radością i pocieszeniem po wszystkich okrutnych czynach innych białych bohaterów. Jestem prawdziwie wzruszona ich kreacjami.

Relacja Celii i Minny nie jest jedyną przedstawioną w książce zażyłą więzią pomiędzy tak bardzo podzielonymi wtedy rasami. Równie piękna jest przyjaźń Skeeter i Aibileen, która zawiązała się w związku ze wspólnym tworzeniem książki, a także relacja Aibileen i wychowywanej przez nią malutkiej Mae Mobley. To właśnie ich dialog przytoczyłam na początku mojego tekstu. Dziewczynka nie doświadcza miłości ze strony swojej matki Elizabeth, jedynym prawdziwym uczuciem jest to, które daje jej opiekunka. Aibileen kocha swoją wychowankę, pokazuje jej, że wbrew temu co mówi jej mama, jest dobrą i piękną dziewczynką. Wpaja Mae ważne w życiu wartości i opowiada jej sekretne historie uczące, że kolor skóry nie jest powodem do nienawiści. Wciąż modli się o to, by dziewczynka nie wyrosła na kobietę podobną do Elizabeth i jej przyjaciółek.

Wiele piszę o relacjach międzyludzkich, bo właśnie o tym głównie jest ta książka. O sile, mądrości i odwadze kobiet. O przyjaźni, miłości, przywiązaniu pomimo różnic rasy, wieku i płci.
"Jesteśmy tylko dwiema istotami ludzkimi, nie tak znowu wiele nas dzieli. Znacznie mniej, niż sądziłam"
Powieść zrobiła na mnie ogromne wrażenie Kiedy postanowiłam ją przeczytać sądziłam, ze będzie po prostu przyjemną lekturą na popołudnie, stała się jednak czymś więcej.  Porusza trudny i wciąż aktualny dziś problem rasizmu. Wzbudziła we mnie wiele emocji, zarówno śmiechu i wzruszeń. Myślę, że będę często wracać myślami do wykreowanych w "Służących" bohaterek. Książka trafia na moją półkę powieści, po które wielokrotnie będę sięgać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz