poniedziałek, 26 grudnia 2016

LAMPIONY - KATARZYNA BONDA



To nie będzie długa recenzja.




Po tragicznej w skutkach akcji w Hajnówce, Sasza Załuska wraca do pracy w policji. Tym razem przybywa do Łodzi, w której grasuje szalony podpalacz. Samotna w nieznanym mieście, Sasza ma za zadanie stworzyć profil przestępcy zanim dokona on kolejnej zbrodni.  

Niedawno zachwycałam się poprzednią częścią serii – „Okularnikiem”, który był powieścią genialną, wielowymiarową i sensowną. „Lampiony” niestety nie dosięgają wysoko zawieszonej poprzeczki. Dużym minusem jest to, że akcja nie startuje tam gdzie zakończyła być przedstawiana we wcześniejszym tomie. Emocje jego zakończenia zostały ostro wyhamowane i przez wiele rozdziałów czytelnik nie wie tak naprawdę jaki był finał wydarzeń. Nowe wątki mnożą się z zawrotną prędkością i oprócz wspólnego motywu nie sprawiają wrażenia tworzenia żadnej całości. Autorka pisze wprost, że to książka o mieście, które nie jest tylko tłem wydarzeń. Czytając odniosłam jednak wrażenie, że przesadziła, tworząc poemat na cześć, jak się okazuje, niezwykłej, mistycznej wręcz Łodzi.


Ciężko mi ocenić czy to książka dobra czy nie. Z całej serii jest z pewnością najsłabsza. Pozytywem jest, jak zawsze, nieprzewidywalność. Każdy może okazać się zbrodniarzem, każde nasze przekonanie może zostać wykpione. Bohaterowie to ludzie ze słabościami, nikt nie jest idealny. Niczego nie możemy się po nich spodziewać. Nie udało mi się w tej książce polubić nikogo. Sasza irytowała mnie niemiłosiernie swoim mądrzeniem się, wyższością i idiotycznym podejściem do życia. Saszo: chcesz żeby Twój mężczyzna był na każde zawołanie? Nie wiąż się z rozwodnikiem z trojką dzieci. A w międzyczasie, zainteresuj się swoją własną córką.


Przegadana i miejscami zwyczajnie nudna. Nie wiem na ile wynika to z zobowiązań autorki do napisania książki o akurat takiej objętości. Moje rozczarowanie jest o tyle większe, że naprawdę czekałam na tą powieść. Szkoda, bo był w niej duży potencjał.


Nie zmieniam opinii o Bondzie, bo wiem że na wiele ją stać. Czekam na „Czerwonego Pająka” z pełną świadomością, jak ciężko napisać będzie tą książkę. Paradoksalnie, przez „Lampiony” poprzeczka zawieszona jest jeszcze wyżej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz