poniedziałek, 31 października 2016

ANIA Z AVONLEA - LUCY MAUD MONTGOMERY



Kontynuacja "Ani z Zielonego Wzgórza" zachwyca przede wszystkim tym, że nie jest ani trochę słabsza od poprzedniej części. Zawiera tak samo wspaniałe opisy otaczającego bohaterkę świata, wyrazistych bohaterów i wiele zabawnych, ale i wzruszających sytuacji. Są tu postaci dobrze już znane i zupełnie nowe, przemyślenia, rozważania i przygody. Ale przede wszystkim jest tu wiele, wiele Ani, ukochanej przeze mnie i tysiące innych czytelników. 



Ania powraca do Avonlea i zostaje nauczycielką w miejscowej szkole. Zaczyna pracę pełna optymizmu, teorii, przekonań i pomysłów. Ma nadzieję, że wpłynie na swoich uczniów, a dzięki temu któryś z nich zostanie wielkim człowiekiem. Marzy o starości, w której ten hipotetyczny człowiek sukcesu dziękuje jej za inspirację i udział w swojej pomyślności. Rzeczywistość jednak dopada nawet optymistyczną, radosną Anię. W wyniku codziennego obcowania z uczniami i rodzicami musi zweryfikować swoje wyobrażenia o zawodzie nauczyciela.   

- Wiesz, Marylo, najszczęśliwsze dni to wcale nie te, w których dzieje się coś niezwykłego i podniecającego, ale dni wypełnione małymi, codziennymi przyjemnościami. Przesuwają się one przez życie jak perełki w naszyjniku.
Od Ani nauczyłam się, że wielu uczuć i przeżyć nie da się wyrazić słowami. Dlatego tak ciężko opisać mi moją miłość do tej książki. Jest bardzo zabawna, myślę, że bardziej niż poprzedniczka. Ale pełno w niej również nostalgii, ponieważ świat wokół Ani zmienia się. Przede wszystkim odmienia się życie w domku na Zielonym Wzgórzu, za sprawą przygarniętych przez mieszkające tam kobiety osieroconych bliźniąt. Ale zmiany przechodzi również miasteczko -nie tylko przez założone przez młodzież stowarzyszenie mające na celu poprawę Avonlea, ale również dzięki nowym mieszkańcom. 

"Ania z Avonlea" obejmuje dwa lata życia Ani. Dziewczyna z rozdziału na rozdział, z kartki na kartkę dojrzewa aż przemienia się w kobietę. Wraz z tym procesem delikatnie zmienia się tematyka książki, więcej w niej niż w poprzedniej części historii o miłości, narzeczeństwie i małżeństwach. Jedynym, maleńkim jej minusikiem jest to, że zawiera zdecydowanie zbyt mało Gilberta. Jest on jednak obecny w życiu Ani. Marzy o niej, ale cierpliwie czeka, aż dziewczyna odwzajemni jego uczucia. Pozwolę sobie przytoczyć tutaj ulubiony przeze mnie fragment książki:
"Być może wielkie uczucie nie wkracza w nasze życie w blasku glorii jak rycerz na koniu; być może wkrada się cichutko jak stary przyjaciel; być może rozwija się w pozornej monotonii, by nagły błysk olśnienia ujawnił rytm i ukrytą muzykę. Być może miłość rozwija się naturalnie z pięknej przyjaźni, jak herbaciana róża z zielonego pąka."
Romantyczna, piękna, napisana wspaniałym językiem powieść. Warto ją przeczytać w oryginale, ponieważ wtedy w pełni można poczuć się częścią świata stworzonego przez autorkę. "Ania..." stała się już częścią mojego życia, towarzyszy mi w każdej sytuacji i jest niezawodna nawet w najgorszych momentach. Polecam każdemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz