Przemijający już dziś zwyczaj
pisania listów to chyba najpiękniejszy i najbardziej naturalny sposób
korzystania z umiejętności składania zdań. Tworzenie powieści, reportaży czy
poezji to już zupełnie coś innego, to kreowanie sztuki, nie zawsze poparte
chęcią prezentacji konkretnych informacji czy jasnego przekazu. Pisanie listów
ma na celu przede wszystkim komunikację, a więc korzysta z samej istoty słowa
pisanego, którego początki w najróżniejszych miejscach na Ziemi, wśród różnorodnych
plemion wywodzą się właśnie z chęci utrwalania treści i przekazywania ich
dalej.
Z korespondencji wiele wyczytać
można o jej autorze. W listach otwieramy się, piszemy o swoich niepokojach i
uczuciach, zwłaszcza gdy kierujemy je do osób bliskich. Często na papierze
jesteśmy bardziej wylewni, bo nie krępuje nas bariera mówienia czegoś wprost,
zakłopotania związanego ze spojrzeniem czujnych oczu rozmówcy. Szansę na
spojrzenie w głąb ludzi, których nie znamy osobiście, sławnych i anonimowych,
daje nam Shaun Usher w książce „Listy niezapomniane” będącej zbiorem ponad stu
listów autorstwa osób z całego świata.
Zaczęło się od bloga, którego
Usher założył niejako w hołdzie dla korespondencji. Książka powstała dopiero
później. Listy, które udało się zebrać, a następnie opublikować autorowi to
zróżnicowany przegląd wypowiedzi, którego nie sposób w całości opisać. Pragnę
odnieść się do tych, które najbardziej mnie poruszyły i zainteresowały. Pierwszy
z nich to list, a w zasadzie dwa listy Francisa Carr-Gomm, naczelnika
londyńskiego szpitala do „The Times”, w których opisuje on okrutne i nieszczęśliwe
losy Josepha Merricka nazywanego „człowiekiem słoniem”. Mężczyzna cierpiał na
deformację ciała, której w dziewiętnastym wieku nie potrafiono jeszcze
operować. Odrzucony przez ludzi, napotykając się na ciągłe ataki przez długi
okres utrzymywał się z występów przed publicznością. Pewnego dnia, bez grosza
przy duszy i w depresji trafił do londyńskiej placówki. Pierwszy list
naczelnika to przedstawienie mężczyzny oraz prośba o pomoc w jego utrzymaniu i
znalezieniu dla niego mieszkania. W drugim liście naczelnik wyraża swoją
wdzięczność za pozytywny odzew społeczeństwa, dzięki któremu udało się zapewnić
Merrickowi wygodne i spokojne życie aż do jego śmierci. Obydwie wiadomości
przedstawiają wzruszającą historię człowieka, którego koszmarne życie dzięki
pomocy dobrych ludzi odmieniło się. „Był człowiekiem łagodnym, skromnym i
nieodmienne wdzięcznym za to, co dla niego uczyniono a do wszystkich
niezbędnych restrykcji stosował się bardzo posłusznie.”
Drugi list to osobista wiadomość
Sullivana Ballou, uczestnika wojny secesyjnej do żony. Mężczyzna wyraża w niej
głęboką miłość do kobiety, dziękuje za wszystkie chwile które mógł z nią
spędzić i prosi o przebaczenie za wszystkie smutki których jej przysporzył.
Jest świadomy tego, że młodszy z jego synów jest zbyt młody by zapamiętać ojca,
ale wierzy, że starszy zachowa wspomnienia o nim.
Kolejna wiadomość to tekst mniej
emocjonalny, autorstwa pisarza Mario Puzo do Marlona Brando. Nadawca wyjaśnia w
liście, że napisał książkę po tytułem „Ojciec Chrzestny” i prosi aktora o
rozważenie zagrania w adaptacji powieści. Wiadomość jest jednocześnie wyrazem
pewności siebie, ale i klasycznej skromności. Puzo pisze o swojej powieści, że „odniosła
pewien sukces” i przyznaje, że jego list jest wyrazem zarozumialstwa. Nie
wyobraża sobie jednak nikogo innego w roli Vito Corleone. To krótki, uprzejmy
list, pełen klasy, ukazujący jak dawnej załatwiało się pewne sprawy.
Wiele, wiele więcej znaleźć można
w „Listach niezapomnianych”. Przeczytamy tu list kobiety, na której bez narkozy
przeprowadzono zabieg mastektomii, podanie o pracę Leonardo da Vinci,
standardową wiadomość z przeprosinami opracowaną przez chińskie Biuro Etykiety
ponad tysiąc lat temu, list Ernesta Hemingwaya do Francisa Scotta Fitzgeralda i
poradę jaką przed wyborami jedenastoletnia dziewczynka wysłała do Abrahama
Lincolna odnośnie jego zarostu. To wspaniała kolekcja miłosnych wyznań,
pożegnań, porad, próśb i relacji. Poszukiwałam książki, która wywoła we mnie
syndrom odstawienia, o której będę myśleć długo po przeczytaniu i nie pozwolę
sobie zapomnieć. Znalazłam ją w postaci „Listów niezapomnianych”. Od tej
książki zwyczajnie nie da się oderwać, nie chce się skończyć jej czytać.
Jest w niej też jeden, szczególny
list. To wiadomość, którą w odpowiedzi na prośbę dawnego właściciela kieruje do
niego Jourdon Anderson, w 1864 roku uwolniony przez żołnierzy Unii. To bardzo
uprzejma, pełna zrozumienia i klasy wiadomość, w której mężczyzna pozdrawia
całą rodzinę danego pana i pyta jakie warunki pracy mógłby mu zaproponować.
Chce dowiedzieć się jaką mógłby otrzymywać zapłatę, czy w okolicy jest szkoła
dla czarnoskórych i czy jego córki nie zostaną skrzywdzone przez synów
mężczyzny. Prosi również o przesłanie zaległego wynagrodzenia za okres
trzydziestu lat, który u niego przepracował. Jak wyjaśnia, tyko w ten sposób
będzie mógł uwierzyć sprawiedliwość i przyjaźń dawnego Pana.
„Ufamy, iż Stwórca otworzy Panu oczy na krzywdę, jaką Pan i Pańscy przodkowie wyrządziliście mnie i moim przodkom, zmuszając nas do harówki bez wynagrodzenia. Tutaj w każdą sobotę wieczorem otrzymuję zapłatę; w Tennessee czarnoskórzy nie dostawali więcej niż konie i krowy. Pewnego dnia sprawiedliwość spotka jednak tych, którzy wykorzystywali swoich pracowników. (…)Proszę pozdrowić George’a Cartera i podziękować mu w moim imieniu, że wyrwał Panu pistolet, kiedy Pan do mnie strzelał.”
Agato, w miarę, jak zagłębiałam się w Twoją opowieść o "Listach niezapomnianych", coraz więcej myśli kołowało mi w głowie i coraz więcej emocji rodziły kolejne ustępy, budząc ciekawość własnej lektury tej niezwykłej książki. Wzmianka o samym zbiorze listów Ushera zamigotała mi jakiś czas przed oczami, a później, jak to bywa - zapomniałam o niej, autorze i jego znakomitym projekcie.
OdpowiedzUsuńSama również interesujęsię epistolografią, stąd też moje bardzo emocjonalne podejście do tworzywa tej książki. Dziękuję Ci więc za podzielenie się wrażeniami i wskazaniem listów, które najmocniej Cię poruszyły, przy jednoczesnym zwróceniu uwagi na ich rozpiętość uczuciową oraz tematyczną. :)
Będę poszukiwać "Listów niezapomnianych" :)
Poszukuj, bo naprawdę warto! Ja niespodziewanie znalazłam tą książkę w uczelnianej bibliotece, myślę więc że w bibliotekach publicznych również się znajdzie. To wspaniała, wzruszająca książka, od której nie da się oderwać i nie da się zapomnieć jej treści.
UsuńTrzymam kciuki, oby udało Ci się ją przeczytać jak najszybciej :)