Jak trudno czasami połączyć się z
ukochanym mężczyzną, gdy równie ważny jak uczucia jest jego roczny dochód! Bo
jak zostać żoną drugiego, a więc nie posiadającego szans na rodzinny majątek
syna, który co więcej chce zostać duchownym? Jak nie zgodzić się na małżeństwo
z obcym, nieciekawym, nie kochanym przez siebie mężczyzną, jeśli jego
pochodzenie może zapewnić dostatnie życie na poziomie poparte uznaniem
towarzystwa? Z takimi właśnie problemami musiały zmierzyć się dorastające
dziewczęta w czasach Jane Austen i choć dziś krytycznym okiem spojrzeć można na
te tak bardzo wydumane i wyolbrzymione troski, z przyjemnością czyta się o ich
spokojnym życiu.
„Mansfield Park” to, jak
przystało na epokę, przekazywana niespiesznie i ze spokojem historia Fanny
Price, dorastającej dziewczyny, która przyjęta zostaje do domu bogatych
krewnych na wychowanie. Jej życie upływa w spokoju i harmonii, jest osobą
posłuszną, pomocną i skromną. Jej powiernikiem, najbliższym przyjacielem i
przewodnikiem staje się starszy kuzyn Edmund, odznaczający się jak ona,
niezłomnym charakterem i zasadami. Tego samego nie można powiedzieć o
rodzeństwie Edmunda, dwóch rozpieszczanych siostrach i najstarszym, rozrzutnym
bracie. Spokojne życie w dworze przerwane zostaje przez pojawienie się w
okolicy bogatego rodzeństwa Crawfordów z Londynu, które pomimo różnic
wychowania, charakterów i wartości staje się częstym uczestnikiem spotkań z
rodziną Bertramów. Nie potrzeba wielu
miesięcy by Henry Crawford oczarował okoliczne panny, a jego siostrę Mary i Edmunda zaczęło łączyć uczucie.
Powieść ta, jak przeczytałam,
jest najtrudniejszą w odbiorze książką Jane Austen. Mnie podobała się ze
wszystkich dotąd przeczytanych najbardziej. To zdecydowanie niespieszne, nie
obfitujące w wydarzenia studium charakterów. Austen ukazuje tutaj swój niezwykły
talent do obserwacji ludzkich zachowań i wnioskowania. Bohaterowie nakreśleni
są z niezwykłą dokładnością, poddawani próbom i stawiani w sytuacjach, które
najlepiej pokazują ich naturę. Ta plejada postaci, charakterów, różnorodnych
wartości i postaw jest w „Mansfield Park” stworzona jeszcze lepiej niż w
uwielbianej przez czytelników „Dumie i uprzedzeniu”. Każdego z bohaterów
skojarzyć możemy z kimś z własnego otoczenia, kogo zachowanie dokładnie
odpowiada temu przedstawionemu na kartach powieści. To czyni z dzieła Austen
powieść uniwersalną, bo choć nie ma już tamtego świata, a dawne problemy są
dziś przez nas niezrozumiałe, jej bohaterowie są realni i wiarygodni.
"Po przetańczeniu odpowiedniej ilości tańców na odpowiedniej ilości balów młoda para dowiodła słuszności tych opinii i po zwróceniu się, jak przystało, do nieobecnego sir Thomasa podjęła decyzję o zaręczynach ku zadowoleniu obu rodzin oraz wszystkich obserwatorów z sąsiedztwa, którzy już od wielu tygodniu wiedzieli, jak bardzo korzystne byłoby małżeństwo pana Rushwortha z panną Bertram (...).Edmund był jedynym członkiem rodziny, któremu się to nie podobało, i żadne argumenty ciotki nie mogły sprawić, by uważał Rushwortha za miłego człowieka. Przyznawał, że siostra jest najlepszym sędzią w tym, co tyczy się jej przyszłego szczęścia, ale nie przynosił mu satysfakcji fakt, że to szczęście zasadza się na bogactwie, nie mógł też nic poradzić na to, że w towarzystwie pana Rushwortha powtarzał sobie nieraz w myślach: >>Gdyby ten człowiek nie miał dwunastu tysięcy rocznie, byłby tylko głupcem.<<"
Z dużą przyjemnością przeczytałam
„Mansfield Park”. Opis na okładce sugeruje, że jest to „najbardziej zaskakująca
powieść w dorobku Jane Austen” i rzeczywiście pojawia się w niej trochę
zaskoczeń. Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę nie tylko fanów twórczości
angielskiej pisarki, ale również czytelników ciekawych dawnego życia,
obyczajów, zachowań i konwenansów.
Wraz z przeczytaniem „Mansfield
Park” podejmuję książkowe wyzwanie Olgi z Wielkiego Buka na rok 2017. O
wyzwaniu przeczytać możecie więcej pod TYM linkiem, jest naprawdę świetnie przygotowane
i polecam wzięcie w nim udziału. Czeka was dużo zabawy.
Agato, uświadomiłaś mi właśnie brak pośród przeczytanych przeze mnie powieści Jane Austen :) Nie wiem, doprawdy, jak mogło było się to zdarzyć, lecz w "Mansfield Park" nie miałam jeszcze okazji zagościć, a na podstawie Twojej relacji zauważam, że to rzeczywiście wielki nietakt z mej strony. Autorka imponuje mi przed wszystkim niedoścignionym talentem w kreśleniu znakomitych, wyrazistych portretow postaci i ten właśnie bezbłędny zmysł charakterystyki ostrzonej ironią zyskał sobie takie uznanie dla niej w moich oczach. Ponadczasowość jej powieści i atrakcyjność subiektywnej interpretacji zasadza się dla mnie właśnie na możliwości konfrontacji świata literackiego z tym rzeczywistym. Przymierzając charaktery wykreowane przez Austen do świata rzeczywistego nie tylko świetnie się bawiłam, ale także zamierałam niekiedy, oszołomiona celnością jej spostrzeżeń.
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie - "Mansfield Park" zostaje dopisane do listy czytelniczej :)
Masz rację, Austen to świetna obserwatorka, a kreowani przez nią bohaterowie są opisani z tak niezwykłą dokładnością i przenikliwością, że przypominają ludzi spotykanych w świecie rzeczywistym. Zachęcam Cię do sięgnięcia po "Mansfield Park", nie zawiedziesz się :)
Usuń